czwartek, 15 sierpnia 2019

Leigh Bardugo "Szóstka Wron"

Wokół "Szóstki Wron" narobiło się tyle szumu, że koniec końców miałam wobec niej bardzo wysokie wymagania. Dla niektórych książek bywa to czynnikiem powodującym spore rozczarowanie u czytelnika, który spodziewał się fajerwerków i cudów-niewidów, a dostał po prostu bardzo dobrą - lecz tylko bardzo dobrą - książkę. Bałam się, że z "Szóstką Wron" tak właśnie będzie... Jeśli więc jesteście ciekawi, czy powieść ta spełniła moje oczekiwania, zapraszam dalej :)

Kaz Brekker, członek gangu Szumowin, dostaje propozycję wartą trzydzieści milionów kruge. Ma włamać się do Lodowego Dworu, potężnej wojskowej twierdzy leżącej w zimnej i smaganej wiatrem Fjerdzie, uwolnić zakładnika (od którego odkryć zależy, czy świat nie stanie w chaosie) i przewieźć go z powrotem do Kerchu. Misja teoretycznie niewykonalna i samobójcza, Kaz jednak już wiele razy udowodnił, że nie zna słowa "niewykonalne".

Tytułowa "Szóstka Wron" to oczywiście ekipa włamująca się do Lodowego Dworu: Kaz, Inej, Nina, Matthias, Jesper i Wylan. I choć teoretycznie to Kaz jest głównym bohaterem, to moje serce podbiła postać Matthiasa, który jest poruszany tak sprzecznymi ze sobą emocjami, że stanowił wielką zagadkę - nigdy nie było wiadomo, co tym razem weźmie u niego górę i co zrobi. Dodatkowo historia jego i Niny, opisana po kawałeczku w powieści, bardzo mnie poruszyła; nie ma tam nic z cukierkowatości, jest mrok, ogromna przepaść... Zresztą, sami zobaczycie, bo to coś niesamowitego.

Tym, co wyróżnia tę książkę, to to, że główni bohaterowie to nieomal mafia - gang Szumowin, rządzący pewną częścią Ketterdamu, to gang pełną parą - wyzyskujący pieniądze poprzez ludzką słabość do hazardu, pełen złodziei i morderców. To nie żadne dresy, które zadowalają się pobiciem kogoś w ciemnej uliczce, lecz prawdziwy gang, którego członkowie odznaczają się precyzją i sprytem. Jeśli nawet na początku mamy wątpliwości co do tego, to wystarczy przypomnieć sobie, co Kaz zrobił z pewnym członkiem innego gangu po bitwie w porcie. A jednak poznając głębiej historię bohaterów, wiedząc już, jak doszło do tego, że wstąpili do Szumowin, zaczynamy ich rozumieć, współczuć im i kibicować. Zwłaszcza historia życia Kaza i Inej bardzo porusza; przecierpieli bardzo dużo i nie ma co się dziwić ich pragnieniu zemsty.

Jeśli mam być szczera, to przyznam, że pierwsze sto stron szło mi bardzo wolno, czytałam je przez parę dni, nie mogąc przez nie przebrnąć i wciągnąć się w czytaną opowieść. Już bałam się, że całą książkę odbiorę w ten sposób, jednak potem pojawił się Matthias i akcja ruszyła pełną parą. Od tej pory już nie mogłam oderwać się od powieści i czytałam ją wszędzie, gdzie tylko się dało i kiedy tylko się dało.

Czytając, miałam w głowie cały czas myśl: "Ale by z tego można zrobić dobry film!". Brudne uliczki Ketterdamu, lodowata Fjerda, retrospekcje ukazywane po kawałku, moment kulminacyjny przedstawiony z punktu widzenia różnych bohaterów (można by zrobić między nimi takie przejścia, wiecie, o co chodzi). Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy tylko ja wpadłam na ten pomysł, postanowiłam to więc sprawdzić i bardzo się rozczarowałam. Filmu w kinie nie będzie, a szkoda, bo bym poszła. Będzie za to serial na Netfliksie, jednak ja jestem kompletnie nieserialowa, stąd też konta tam nie zamierzam wykupywać, bo tylko by się zmarnowało.

Tym, co mi się spodobało w tej książce, są dodatkowo subtelne odniesienia do mitologii nordyckiej. Jest więc oczywiście Fjerda, ukształtowana jako zimny kraj północy. Ale też, co ważniejsze, mamy święty jesion stojący w centrum Lodowego Dworu, a z mitologii znamy przecież Yggdrasill, drzewo  świata, będące również jesionem.

Nie mogę też nie wspomnieć o tym, jak pięknie prezentuje się książka sama w sobie. Czarne brzegi stron wyglądają bardzo oryginalnie i niesamowicie pasują do klimatu całej historii. Wydawnictwo naprawdę się postarało.

Jak więc widać, "Szóstka Wron" spełniła moje oczekiwania wobec niej. Otrzymałam historię, która wciąga i porusza, która daje do myślenia, w której świat utrzymany jest w odcieniach szarości, nic nie jest czarne albo białe. Do tego uniwersum, które pokochałam i griszowie, element fantastyczny. Sam pomysł griszów bardzo mi się spodobał, a do tego jeszcze jurda parem - niesamowite. Coś czuję, że kiedy już przeczytam następny tom, wezmę się za trylogię "Grisza", której akcja dzieje się w tym samym uniwersum. Koniec końców - bardzo polecam.


Tom I dylogii "Szóstka Wron"
Tytuł oryginału: Six of Crows
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec, Wojciech Szypuła
Wydawnictwo MAG, 2016
Moja ocena: 8/10


Szóstka Wron / Królestwo kanciarzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...