poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Remigiusz Mróz "Rewizja"

No i stało się. Chyłka znowu zaczęła mnie denerwować. Myślałam, że po tomie drugim będę ją rozumiała coraz lepiej, ale jednak... nie. Wkurza mnie i tyle. I tak, przyznam od razu, "Rewizja" mnie rozczarowała. Bardzo.

Na początek krótko o akcji. Chyłka po odejściu z kancelarii Żelazny & McVay zatrudnia się w boksie w Arkadii, gdzie udziela porad prawnych. Wie, że jako adwokat jest już spalona, ponieważ po tym, jak wyrolowała Szlezyngiera, nikt normalny nie weźmie jej jako obrońcy. Trafia się jej jednak pewien klient, którego poznaje właśnie w Arkadii, a którego sprawa staje się bardzo głośna. Klientem tym jest Bukano - pewien Rom, którego prokuratura wkrótce oskarża o zabójstwo swojej żony i córki. Jak twierdzi Cygan, nie jest on winny, sprawę komplikuje dodatkowo to, że ubezpieczyciel nie chce wypłacić mu pieniędzy po stracie rodziny. A kto obsługuje prawnie firmę ubezpieczeniową? Kancelaria Żelazny & McVay. A konkretnie Lew Buchelt, nowy patron Zordona.

Brzmi ciekawie. Bardzo ciekawie. Dlatego też ubolewam nad tym, że pogrzebano taki dobry pomysł. Czynniki destrukcyjne były dwa, a mianowicie zachowanie Chyłki i zakończenie. Najpierw więc może o zakończeniu, ale bez spoilerów ;) Po prostu mam wrażenie, że było ono pisane na kolanie, byle szybko skończyć i jeszcze zdążyć na autobus. Naprawdę. Może nie uwierzycie, ale następnego dnia po przeczytaniu książki nie pamiętałam już, jakie właściwie było rozwiązanie sprawy morderstwa. Nigdy dotychczas nie zdarzyło mi się, abym tak szybko zapomniała o czymś takim... Musiało być to więc zakończenie rzeczywiście słabe i miałkie.

Co zaś się tyczy zachowania Chyłki... No masakra. Chyłka pije cały czas. Pije i pije. I znowu pije. Pije w domu. Pije w pracy. Pije na rozprawie. Na każdej stronie, na której się pojawia, mamy przynajmniej jedną wzmiankę o tym, co wypiła tym razem, ile wypiła, a nawet, gdzie to kupiła. Proszę państwa, tutaj mamy Chyłkę pijącą wino. Tutaj wódkę. Tutaj tequilę. A tu jedynie piwo. Rozumiem, że pan Mróz chyba chciał nam pokazać problem alkoholizmu, ale raczej źle się za to zabrał, bo już po paru stronach zaczyna to denerwować. I nie, nie współczułam Chyłce ani przez moment. Wiem, że całe jej życie się zawaliło, ale jednak miałam wrażenie, że takie użalanie się nad sobą z butelką w ręku nie jest w stylu Chyłki. Ta Chyłka, którą pamiętałam, stwierdziłaby, że walić wszystko, biorę się w garść i jazda, a w kancelarii jeszcze mnie popamiętają. Niech zobaczą, że i bez nich jestem najlepsza. A ta Chyłka tutaj... szkoda słów. Cały czas tylko pije, a przepraszam! - w przerwach od picia sypia z kim popadnie.

Rozśmieszyła mnie za to bardzo wizja Chyłki paradującej w szpilkach i żakiecie po bazarze Szembeka, wypytująca o Cyganów. Serio? Żeby nie było - ta scena nie miała być śmieszna. Ja tam ten bazar lubię, można tam kupić pyszne jedzonko. Ale dobra, odbiegam od tematu.

Na minus niestety działa także odgrzewany kotlet w postaci Piotra Langera. Ile można o nim czytać? W dodatku mam wrażenie, że także on w tej części się zmienił, niby był taki groźny, a tak naprawdę nic Kordianowi nie zrobił, chociaż miałby powody.

Dobrze zapowiadał się wątek romski. Teraz mam wobec niego mieszane uczucia... Z jednej strony "Rewizja" stała się swoistą encyklopedią na temat kultury cygańskiej, dowiedziałam się z niej mnóstwa ciekawych rzeczy. Z drugiej strony wszystko to sprawiło, że będę teraz omijać Romów jeszcze szerszym łukiem. Naprawdę. Z książki wynika bowiem, że żyją oni w tak odmiennym od nas świecie i mają tak bardzo różne pojmowanie rzeczywistości, że lepiej się z nimi po prostu nie zadawać. Ich stosunek do nie-Romów jest tak negatywny, że już bardziej chyba nie można. Nie wiem, jakie to ma odniesienie w rzeczywistości, ale dla mnie to wszystko zabrzmiało jednak bardzo niepokojąco.

Tym optymistycznym akcentem zakończę już chyba moją opinię. Co tu dużo mówić... Pomysł świetny, wykonanie słabe. No, trudno. Może następnym razem będzie lepiej. Ale ten następny raz chyba jeszcze trochę poczeka. Muszę na razie odpocząć od Chyłki.


Tom III serii o Chyłce
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
Moja ocena: 4/10


Kasacja / Zaginięcie / Rewizja / Immunitet / Inwigilacja / Oskarżenie / Testament / Kontratyp / Umorzenie

4 komentarze:

  1. Witaj. Mroza czytałam tylko "Pisanie na chłodno" i więcej obecnie nie planuję. Nie dlatego że R.M słabo pisze tylko że tematyka jego książek nie bardzo mnie ciekawi... ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem :) Każdego ciekawi co innego i w książkach najlepsze jest to, że każdy znajdzie coś dla siebie, do wyboru do koloru ;)

      Usuń
  2. Jak dla mnie Mroz totalnie przereklamowany. Zaczelam czytac Ekspozycje z komisarzem Frostem i powiem Ci... wysiadlam w polowie. Chylke ogladalam w tvn ie i znudzila mi sie po drugim sezonie. Moja ciocia, ktora byla z poczatku Mrozem zachwycona teraz mowi ze stal sie zbyt powtarzalny. Moim zdaniem Puzynska duzo lepiej pisze, nie jest nudna. Lubie jej sage o Lipowie i mam zamiar dalej czytac. Podobno ma wyjsc kolejna czesc. Chylka jest nudna jak flaki z olejem niestety. Z poczatku serial mi sie podobal, a teraz jak widze przelaczam na inny kanal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, dla mnie niestety też. Przeczytałam kilkanaście jego książek i opierają się na tym samym schemacie, tzn. narrator ukrywa przed czytelnikiem jakieś ważne informacje, które - jak się potem okazuje - bohaterowie wiedzieli. Potem rozgrywa się wielki, zaskakujący finał, w którym kluczową rolę odgrywa ta właśnie nieprzedstawiona wiedza. Być może nie we wszystkich książkach tak było, już nie pamiętam, ale na pewno było to częste. Mi jako czytelnikowi się to nie podobało, bo praktycznie nie miałam możliwości domyślić się zakończenia, nie wiedząc o części ważnych informacji. Tak jakby autor chciał się upewnić, że nikt nie odgadnie, o co chodzi.
      Po przeczytaniu "Zaginięcia" zastanawiałam się nawet nad pooglądaniem serialu, ale po "Rewizji" jakoś się do tego zniechęciłam. Koniec końców, nie ciagnie mnie do tej serii już w ogóle.
      Kilka książek Mroza chciałabym jeszcze przeczytać, ale to dosłownie kilka (mały wynik jak na ilość pisanych przez niego powieści). Ale nie mam jakiegoś parcia na to, żeby je przeczytać już teraz natychmiast. Spokojnie mogą poczekać.

      Usuń

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...