środa, 22 grudnia 2021

Piękno zawarte w filiżance herbaty - Kakuzō Okakura "Księga herbaty"

Kultura Japonii nigdy mnie specjalnie nie interesowała. Dobrze wiecie, że lepiej czuję się w rodzimych klimatach ;) Lubię jednak od czasu do czasu wypić herbatę, co wykorzystał mój chłopak-japonista, przynosząc mi pewnego dnia książkę Kakuzō Okakury. A że jest to książka cieniutka, to wkrótce zabrałam się za jej czytanie.


Sięgając po "Księgę herbaty", spodziewałam się długich rozważań na temat różnych rodzajów tego napoju - który jest najlepszy, czym charakteryzują się poszczególne gatunki krzewów herbacianych, jak uzyskać idealny smak. Teoretycznie uzyskałam odpowiedzi na wszystkie te pytania (może poza rozróżnieniem różnych herbat, wspomniana z nazwy zostaje tylko biała), nie były to jednak bardzo długie i szczegółowe opisy. Wręcz przeciwnie, temat został wyczerpany dosyć szybko. Jak wynika ponadto z książki, bardzo trudno jest przygotować napój idealny. Ma tu znaczenie dosłownie wszystko, od grubości i mięsistości zaparzanych liści aż po aurę, jaką roztacza wokół siebie osoba przyrządzająca herbatę.

Każde przygotowanie naparu z liści ma swój indywidualny charakter, specyficzne koligacje z wodą i temperaturą, odziedziczonymi wspomnieniami, własny sposób snucia opowieści. Lecz zawsze musi zawierać w sobie prawdziwe piękno.

Dowiedziałam się wielu rzeczy, o których nie miałam wcześniej pojęcia, np. że zanim zaczęto parzyć herbatę, gotowano ją z solą, mlekiem, skórkami pomarańczy, a nawet cebulą (herbata była wtedy w formie sprasowanych bryłek) czy też ubijano sproszkowaną. Możemy przeczytać także o historii napoju (wszak wywodzi się on nie z Japonii, lecz z Chin) oraz o specyfice pawilonów herbacianych, które w niczym nie przypominają europejskich herbaciarni.

Nie jest to jednak książka jedynie o herbacie. Jak podane zostaje we wstępie, pierwszy szkic "Księgi herbaty" powstał jako notatki do wystąpień przed śmietanką towarzyską Bostonu. Książka wydana została zaś w roku 1906. To, że odbiorcą rozważań Okakury miał być człowiek z Zachodu, dobrze tłumaczy, dlaczego autor tak dużo miejsca poświęcił porównywaniu kultury wschodniej do zachodniej. Jak możemy się spodziewać, bilans jest korzystniejszy dla Wschodu. Są to jednak rozważania momentami bardzo ciekawe...

Dzieło sztuki to symfonia grana na naszych najdelikatniejszych uczuciach. (...) Magiczny dotyk piękna budzi tajemne struny naszej istoty - drżąc i dygocąc, odpowiadamy na wołanie. Dusza rozmawia z duszą. Słuchamy niewypowiedzianego, spoglądamy na niewidzialne. Mistrz wydobywa nieznane nam nuty. Dawno zapomniane wspomnienia powracają, nabierając nowego znaczenia. (...) Nasze dusze są płótnem, na które artysta kładzie farby; ich odcienie są naszymi uczuciami, ich światłocień - światłem radości i cieniem smutku. Dzieło sztuki jest nami, tak jak my jesteśmy dziełem sztuki.

Rozważania o herbacie są jedynie pretekstem do rozważań na temat sztuki, a zwłaszcza sztuki, jaką jest dobre życie. Picie herbaty jest fragmentem piękna - kontemplujemy każdy łyk, patrzymy na prosty wystrój pawilonu herbacianego, prawie pustego - pierwsze skrzypce grają naczynia do herbaty i jedna rzeźba, obraz lub bukiet kwiatów. Nie rozpraszamy się niczym, pochłaniamy tę chwilę. Nie zakłócamy ciszy rozmową, teraz swój czas ma cudowny napar.

Autor sporo pisze na temat taoizmu i zenizmu, a także cz'an. Chociaż wcześniej słyszałam o pierwszych dwóch, to nigdy się w to specjalnie nie wgłębiałam. Z trzecim zaś nie spotkałam się wcześniej w ogóle. Jak zaś możecie zauważyć, Okakura posługuje się bardzo metaforycznym językiem, odkrywa nieznane nam wcześniej prawdy, filozofuje. Poskutkowało to tym, że nie miałam zupełnie pojęcia, o czym akurat czytam ;) Na szczęście był to jedynie jeden rozdział.

Polecam, jeśli interesujecie się kulturą japońską lub jesteście miłośnikami herbaty. Spodoba się Wam także, jeśli bliski jest Wam sposób patrzenia Japończyków na świat i jeśli lubicie teksty pełne metafor. Ja potraktowałam tę książkę jako ciekawostkę i odskocznię od klimatów, w które wgłębiam się zazwyczaj - i jestem całkiem zadowolona :)


Tytuł oryginału: The Book of Tea
Data pierwszego wydania: 1906
Tłumaczenie: Maria Kwiecieńska-Decker
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2017
Liczba stron: 79
Moja ocena: 7/10

3 komentarze:

  1. Ostatnio coś mi blisko do Japonii, oglądałam film ,,Między słowami", czytałam książkę Wojciechowskiej i byłam na wykładzie Piotra Milewskiego o Japonii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi z kulturą japońską jest raczej nie po drodze, ale wgłębiałam się ostatnio w ich kodeks karny i patrzenie na niektóre przestępstwa (do magisterki) i było to fascynujące, zupełnie inne niż u nas. Nie chce pisać dokładnie, o co chodzi (bo temat mojej pracy zatrzymuję dla siebie, przynajmniej, dopóki jej nie obronię), ale muszę przyznać, że ten aspekt mnie bardzo zaciekawił.

      Usuń

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...