środa, 29 grudnia 2021

Świąteczna, ale smutna powieść. Renata Kosin "Aleja Siódmego Anioła"

Postanowiłam, że przeczytam wszystkie książki Renaty Kosin. Teoretycznie najlepszym pomysłem byłoby doczytanie do końca serii "Siostry Jutrzenki", a dopiero potem wzięcie się za pozostałe książki autorki. W praktyce jednak wygląda to tak, że od czasu do czasu biorę do ręki czwartą część sagi rodziny Śmiałowskich, chwilę ją przeglądam, a potem... odkładam z powrotem na półkę. Dlaczego? Przyczyna jest bardzo prozaiczna - tak bardzo pokochałam bohaterów, że nie chcę kończyć mojej przygody z nimi (a zostały mi już tylko dwa tomy). Zatęskniłam jednak już bardzo za piórem pani Kosin, a że zbliżało się Boże Narodzenie, to postanowiłam skorzystać z okazji i przeczytać książkę świąteczną jej autorstwa.

Julia, po pewnych tragicznych wydarzeniach z jej udziałem, postanawia zacząć wszystko od nowa. Znajduje nową pracę, wynajmuje małe mieszkanko i odcina się zupełnie od przeszłości. A przynajmniej tak jej się wydaje. Co miesiąc na adres jej skrzynki pocztowej przychodzą listy ze zdjęciami jej najbliższych. Julia wie, kto je przesyła, i domyśla się, dlaczego, uważa jednak, że na nie nie zasługuje. Ani na zdjęcia, ani na swoich najbliższych. Pewnego dnia przyjmuje zlecenie przygotowania świątecznej witryny w sklepie meblowym w Alei Siódmego Anioła, a w starym sekretarzyku na tyłach sklepiku znajduje poruszający list napisany dziecięcą ręką...

Literacko jest to bardzo ładnie napisana książka. Renata Kosin ponownie czaruje nas słowem, opisami szklanej kuli, w jakiej zamknęła się Julia, spacerami po parku i szukaniem figur aniołów. Czegoś jednak mi w tej powieści zabrakło: akcja (o ile tak można ją nazwać) posuwa się do przodu bardzo wolno, brak tu też nieoczekiwanych wydarzeń. Nie ma tu zbyt wielu zaskoczeń (może poza brakiem wątku romantycznego), jest za to powolna przemiana bohaterki, niemal niezauważalna, bo rozłożona w czasie (powieść zaczyna się w okresie świątecznym i kończy w następne Święta, więc mamy tu cały rok). Zabrakło mi jakiegoś elementu, który by wołał, abym jak najszybciej czytała tę powieść.

Wierzyła, że los każdego człowieka jest sumą jego wyborów i tylko od nich zależą jego dalsze koleje. Przez chwilę jednak zapomniała, że ten proces nigdy się nie kończy i przed nią nadal było wiele decyzji, których wcale nie miała ochoty podejmować. Wolała, by ktoś zrobił to za nią, by jej życie toczyło się spokojnym, równym rytmem, bez konieczności wyborów i idących za nimi zmian.

Właściwie przez niemal całą powieść nie wiemy, co takiego stało się w życiu Julii, że zerwała kontakty z rodziną i obarcza się tak wielkimi wyrzutami sumienia. Kobieta jest dosyć zimną osobą: nawet narrator porównuje ją często do Królowej Śniegu. Od czasu do czasu bohaterka rzuca drobnym żarcikiem, ale cały czas miałam wrażenie, że robi tak tylko dlatego, że tego wymaga jej praca. Nie potrafiłam się do Julii przywiązać (pomimo faktu, że pisze powieść i właściwie to "Aleja Siódmego Anioła" jest powieścią w powieści, co jest zabiegiem ciekawym). Kobieta wyrzeka się wszelkich emocji i czytelnik też to czuje (znaczy się, nie czuje nic). Myślę jednak, że był to specjalny zabieg autorki: kumulacja emocji następuje bowiem dopiero na samym końcu powieści.

Powieść ta może być dla nas ważną lekcją, czego nie robić w sytuacji, w jakiej znalazła się Julia. Nie popełniajmy jej błędu - nie odwracajmy się od najbliższych za żadne skarby. Nawet, jeśli czujemy się winni, nadal jesteśmy im potrzebni. Postawa Julii - pozostawienie wszystkich bliskich, zwłaszcza tych, dla których jesteśmy całym światem - jest dla mnie synonimem egoizmu. Julia zamknęła się w swoim własnym bólu, nie zauważając, że sprawia tym samym jeszcze większy ból swoim najbliższym. Kobieta myślała, że to ona najbardziej cierpi - tymczasem ja myślę, że bardziej cierpieli ci, którzy zostali tam, skąd ona odeszła.

Jest to smutna książka. Smutna, ale pobudzająca nas do refleksji. To książka o osobach, które w Boże Narodzenie pozostawione są samym sobie, które nie widzą już w życiu żadnej szansy. Nie jest to typowa, pełna radości powieść świąteczna. Nie znajdziemy tu klimatycznego pensjonatu, który swoją przytulnością zmiękcza najbardziej nawet zatwardziałe i spragnione miłości serca (a nie oszukujmy się, tak wyglądają opisy połowy powieści świątecznych - nie mam nic do nich, ale wskazuję na pewien schemat). W "Alei Siódmego Anioła" spotkamy za to samotną osobę, która w wigilijny wieczór spaceruje pustymi ulicami pełnymi kolorowych światełek, a także czuwające nad wszystkimi anioły. Jest to powieść świąteczna, ale zdecydowanie nietypowa.


Data pierwszego wydania: 2017
Wydawnictwo Filia, Poznań 2017
Liczba stron: 378
Moja ocena: 6,5/10

4 komentarze:

  1. Czytałam i nawet mi się podobał, kilka razy łza spłynęła mi po policzku. Od tego tytułu zainteresowałam się twórczością autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile jej książek już przeczytałaś? Ja cztery, ale trzy następne stoją w kolejce (dwie własne i jedna z biblioteki) :)

      Usuń
  2. Książki Kosin od dawna mam w planach, panie w mojej bibliotece lubią twórczość autorki :)

    OdpowiedzUsuń

Zapowiedzi książkowe na kwiecień

Lecimy z kolejnymi zapowiedziami ciekawych premier - na końcu znajdziecie też bonus muzyczny, na który bardzo mocno czekam! (kursywą moje pr...