UWAGI: możliwe spoilery powieści wchodzących w skład uniwersum griszów. Jeśli chcesz przeczytać Dylogię Nikołaja, zrób to po zaznajomieniu się z Trylogią "Grisza" i Dylogią Wron - inaczej mało zrozumiesz.
"Rządy wilków" to drugi tom Dylogii Nikołaja, wchodzącej w skład uniwersum griszów. I szczerze przyznam, że bardzo obawiałam się tej powieści. Być może pamiętacie, jaką miłością obdarzyłam trylogię "Grisza" - pokochałam świat stworzony przez Bardugo, i to bardzo mocno. Dylogia Wron także mnie nie zawiodła, a historia Niny i Matthiasa złamała mi serce. "Język cierni", zbiór baśni z tego uniwersum, uświadomił mnie, że autorka pisze mistrzowsko nie tylko powieści, lecz że jest dużo bardziej wszechstronna.
Rysa na tym pięknym obrazku pojawiła się w trakcie czytania pierwszego tomu Dylogii Nikołaja - "Króla z bliznami". To już nie było to. Autorka w tej powieści osiągnęła wyżyny absurdu, wszystko było takie abstrakcyjne, tak bardzo pozbawione jakichkolwiek podstaw... Bardugo zniszczyła tam według mnie historię Niny i jej ukochanego drüskelle, okazało się też, że poświęcenie bohaterów trylogii było nic niewarte. Później myślałam, że autorka wróci w wielkim stylu w "Żywotach świętych", nawiązujących mocno do trylogii. Niestety, także się zawiodłam. Chyba mi się więc nie dziwicie, że po "Rządy wilków" sięgnęłam z obawą?
Nina, jako Mila Jandersdat, dokonuje niemożliwego: zdobywa zaufanie największego łowcy czarownic, Jarla Bruma, i wraz z nim i jego rodziną wyrusza do stolicy Fjerdy. Nie może zawieść: w końcu jest szpiegiem ravkańskiego króla. Tymczasem Nikołaj i Zoya mają do pokonania kilka "drobnych" problemów: do żywych powrócił ich największy wróg, oprócz tego królowa Shu Hanu dokonała nieudanego zamachu na króla Ravki, po kraju rozszerza się plaga będąca pozostałością Fałdy, zachodnia Ravka planuje utworzyć własne państwo, Fjerda chce przeprowadzić atak na północy, a dodatkowo szerzą się plotki, że Nikołaj nie jest prawdziwym Lancovem, w przeciwieństwie do Vadika Demidova.
Tak jak już wspominałam, bałam się ponownego rozczarowania. Na szczęście niepotrzebnie - "Rządy wilków" okazały się fantastyczne! To powrót do tej Bardugo, której twórczość tak bardzo pokochałam. Znowu czuję się zauroczona wykreowanym światem - to jest to, na co tak długo czekałam. Opłaciło się! Pochłonęły mnie te wszystkie intrygi, zwroty akcji... wróciłam do domu.
- Mam dar przekonywania. Namówiłem kiedyś drzewo, żeby zrzuciło liście.
- Bzdura.
- Była jesień, miałem łatwiej.
Bohaterowie są po prostu świetni - charyzmatyczny Nikołaj, rzucający żarcikami, które są czasem niezbyt na miejscu ;) Nina, doskonała aktorka, inteligentna, ale nie nieomylna. Zoya, królowa burzy i wyniosłości, wspaniały generał. Jej przemiana wewnętrzna to mistrzostwo - nawet się nie zorientowałam, kiedy się ona dokonała, a jednak! Nie jest to już ta sama wredna, lekceważąca wszystkich Zoya, którą poznaliśmy na początku trylogii "Grisza" - a jednocześnie nie zmieniło się w niej niemal nic. Zoya nadal jest jakby ponad wszystkimi - różnica polega na tym, że nauczyła się tych innych doceniać, że otworzyła się na ich rady i pomysły. Jednocześnie nie staje się żadną potulną owieczką, lecz dorasta do roli głównego dowódcy. Zoya jest tą samą Zoyą, ale lepszą. Te wszystkie zmiany dokonują się w subtelny sposób - jestem pełna podziwu dla Bardugo, że to tak dobrze opisała. Interesujące są także postaci drugoplanowe - zwłaszcza królowa Makhi, władająca Shu Hanem. Od niej aż bije prawdziwie królewska pewność siebie, spryt i inteligencja. Wspaniale wykreowana postać.
Ogromną zaletą jest także opisywany świat. Mamy tu przedstawione stolice aż czterech państw, a klimat każdej z nich jest nie do podrobienia. Os Alta, Ketterdam, Djerholm, Ahmrat Jen - te wszystkie miasta odwiedzimy razem z bohaterami. Zobaczymy się także z ważnymi postaciami z uniwersum - jeśli tęsknicie za Aliną i Wronami, to z pewnością spodoba się Wam ta powieść. Zostaje także rozwinięty wątek kherguudów, o czym marzyłam od przeczytania "Królestwa kanciarzy". Raz udało się też doprowadzić mnie do łez: pani Bardugo, jak mogła Pani zrobić coś takiego?
Tak działa miłość. W opowieściach miłość leczy rany, naprawia to, co zepsute, pozwala trwać. Jednakże miłość nie jest zaklęciem, szeptanym błogosławieństwem, balsamem, lekarstwem na wszystko. To pojedyncza, krucha nić, która wzmacniała się dzięki bliskości, wspólnemu pokonywaniu trudności, zasłużonemu zaufaniu. Matka Zoi myliła się. To nie miłość ją zniszczyła, ale śmierć miłości. Myślała, że miłość wykona za nią pracę, jaką jest życie. Pozwoliła, żeby nić wystrzępiła się i pękła.
Pora na wypisanie paru minusów.
1. Wydaje mi się, że wątek Zmrocza był trochę niepotrzebny. Poświęcono mu śmiesznie mało miejsca w powieści, wszystko poszło zbyt łatwo - aż trudno w to uwierzyć, kiedy pamięta się, że był głównym antagonistą całej trylogii. Na szczęście autorka nie popsuła charakteru tej postaci, ale w sumie to mogła już sobie ten wątek darować i rozegrać wszystko jakoś inaczej.
2. Kolejna rzecz - Nina jednak nadal pamięta o Matthiasie, a jej relacja z Hanne zaczyna się rozwijać w sposób naturalny, a nie jak z torpedy. Niemniej jednak, i tak bym wolała, żeby była to relacja wyłącznie przyjacielska, w końcu łączące ich więzy i tak nie umywają się do tego, co Nina przeżyła z chłopakiem.
3. Dalej - włamanie dwa razy do tego samego miejsca. Za pierwszym razem trudny plan, bo żadna z dziewczyn nigdy tam nie była (albo już tego nie pamięta z dzieciństwa), za drugim nagle okazuje się, że jedna z nich zna inną, w miarę prostą drogę, bo włamywała się tam już kilka razy wcześniej. Coś tu się zdecydowanie nie klei.
4. Znalazłam też kilka literówek. Poza tym, miałam nadzieję, że okładka będzie srebrna (tom pierwszy był złoty), tymczasem jest mlecznobiała. Nie pasują do siebie także grzbiety książek: ani logo uniwersum, ani nawet nazwisko autorki nie są na tej samej wysokości. Wygląda to po prostu niechlujnie. Jako ciekawostkę podrzucę Wam link do recenzji, w której widać niemieckie wydanie: jest cudowne, srebrne, idealnie pasujące do poprzedniego tomu. Link tutaj. Jak widać, da się! :)
Nie są to jednak, jak widać, jakieś wielkie minusy. Właściwie to zostają one przygniecione przez wszystkie zalety "Rządów wilków" tak mocno, że po przeczytaniu powieści pozostaje zachwyt. Co tu dużo mówić - ta książka była po prostu świetna! Po cichutku liczę też na to, że pani Bardugo jeszcze coś dopisze do tego uniwersum, bo byłby to dobry pretekst, żeby zrobić sobie reread wszystkich tych książek ;)
Tom II Dylogii Nikołaja
Tytuł oryginału: Rule of Wolves
Data pierwszego wydania: 2021
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec, Wojciech Szypuła
Wydawnictwo MAG, Warszawa 2021
Liczba stron: 576
Moja ocena: 9/10
Król z bliznami / Rządy wilków
Ciekawa literatura. Jeszcze chyba nie czytałam czegoś w tym duchu.
OdpowiedzUsuńPolecam to uniwersum, jeśli myślisz, że to Twoje klimaty :)
Usuń