Pewnie dobrze pamiętacie, jak bardzo lubię książki z motywami słowiańskich wierzeń i ludowej demonologii. Od czasu do czasu staram się skonfrontować sposób ukazywania słowiańskości w - najczęściej - fantastyce, z tym, co naukowcy mają do powiedzenia na ten temat. Dobrze jest wiedzieć, co jest przez autorów powieści zaczerpnięte ze źródeł (lub przynajmniej nimi zainspirowane), a co jest ich osobistą fantazją. (Nawiasem mówiąc, do tej pory myślałam, że ci twórcy rzeczywiście sięgają najpierw do źródeł, a potem dopiero modelują je według swoich potrzeb. Tymczasem doszły mnie słuchy, że twórcy netflixowego serialu "Krakowskie potwory", zapowiadanego jako słowiański, nie sięgnęli po żadne, nawet podstawowe źródła. Ktoś nawet analizował skład "specjalistów" w produkcji serialu - przepraszam, nie pamiętam fachowej nazwy takich osób - i nie było tam nikogo od słowiańskości. Sama jeszcze tego serialu nie oglądałam, ale takie sygnały uważam za wysoce niepokojące.)
W każdym razie, czytałam już "Mitologię Słowian" Gieysztora i "Polską demonologię ludową" Pełki i - zgodnie z zasadą głoszącą, że "apetyt rośnie w miarę jedzenia" - postanowiłam przeczytać coś jeszcze. Po długiej analizie dostępnych publikacji naukowych na temat Słowian zdecydowałam się na "Mity, kult i rytuał" Kamila Kajkowskiego. A powiem Wam, że trzeba w tym temacie uważać, bo na rynku mnóstwo jest pozycji turbolechickich (w skrócie: chodzi o osoby, które uważają, że przed chrztem Polski istniało ogromne imperium Wielkiej Lechii, zajmujące większość Europy, będące kontrą dla Imperium Rzymskiego, zaś historia została sfałszowana). Co więcej, często okładki i tytuły w ogóle nie wskazują na to, że w środku są takie farmazony.
Książka Kajkowskiego jest jednak uważana za stojącą po właściwej stronie barykady. I rzeczywiście, nie ma w środku nic turbolechickiego. A jakby ktoś się zastanawiał, kim jest autor, to proszę: doktor nauk humanistycznych w zakresie archeologii (archeologia na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu) i kustosz w Muzeum Zachodniokaszubskim w Bytowie. Mnie to przekonuje.
Co możemy znaleźć w tej publikacji? Już Wam mówię. Jak możecie zauważyć, podtytuł książki brzmi "O duchowości nadbałtyckich Słowian" i rzeczywiście, autor stara się nie wykraczać poza wskazany obszar. Jeśli są jakieś dygresje, to mają one na celu skonfrontować znaleziska z Pomorza z analogicznymi - lub przynajmniej mogącymi wskazywać jakiś kierunek badań - znaleziskami u Słowian Wschodnich czy też Skandynawów.
1) Po pierwsze, znajdziemy tu rozdział poświęcony roli wody w przedchrześcijańskich wierzeniach na wczesnośredniowiecznym Pomorzu. Są odwołania do folkloru, próba rekonstrukcji mitów, rola pioruna i - jak wynika z tytułu - wody, zwłaszcza źródeł, studni, jezior. To był jednocześnie najnudniejszy i najtrudniejszy rozdział, bo pełen specjalistycznych słów, których znaczenie nie do końca rozumiałam. Warto jednak przez to przebrnąć, bo następne części książki są znacznie łatwiejsze w odbiorze.
2) Wyspy. Tutaj znajdziecie przykłady wysp, na których odkryto pozostałości słowiańskich grodów i osad. Może się przydać, jakby ktoś chciał sobie urządzić wycieczkę śladami Słowian zamieszkujących tereny dzisiejszego województwa zachodniopomorskiego.
3) Święte gaje. Co mówią o nich źródła pisane, czy odgradzano je w jakiś sposób od innych części lasu, a także ciekawostka, czyli kropielnica przekuta prawdopodobnie z pogańskiego kamienia kultowego w Górce Klasztornej koło Łobżenicy (miejsce to uznano w tekście za południową granicę Pomorza).
4) Kamień w kulturze Pomorza. "Diabelskie" kamienie, legendy o przemienianiu ludzi w kamień.
5) Ofiary z ludzi - czy występowały u Słowian, analiza znalezisk cmentarnych i miejsc uznanych za sanktuaria, źródła pisane.
6) Głowa ludzka. Znaleziska cmentarne - pochówki samych czaszek, a także ciał bez głów.
7) Białobog i Czarnobog - czy rzeczywiście ich czczono, czy też coś błędnie zinterpretowano, oraz jaki związek z tym wszystkim mają rodzanice.
8) Rola napojów alkoholowych w obrzędowości nadbałtyckich Słowian. Miody, wino, uczty po zakończeniu ceremonii, róg należący do rzeźby Świętowita z Arkony, czerpaki z uchwytem w kształcie wodnego ptaka, puchary, skąd się wzięła tradycja stypy.
9) Taniec, muzyka i śpiew. Światowid ze Zbrucza, ornamenty na naczyniach, dziady wędrowne, odnalezione ustniki instrumentów.
10) Zaświaty. Postrzeganie śmierci, duszy, nawie, Nawia, wyposażenie grobowe i monety, Wyraj.
11) Pies. Odnalezione szkielety psów, pies w mitologii (jaka mogła być jego rola).
12) Dzik. Rola dzika w wierzeniach Słowian, czy był wysłannikiem boga podziemi, znaleziska z kłami dzika, troszkę o lunulach.
Co mi się bardzo podoba, to obszerna bibliografia i przypisy na każdej stronie. Zawsze można sobie więc sprawdzić, skąd autor wziął taką a nie inną informację. Nie jestem żadną specjalistką, jeśli chodzi o kulturę i wierzenia Słowian, więc ja mu wierzę. Z małym zastrzeżeniem. O ile nie jestem w stanie zweryfikować większości przekazanej tu wiedzy (nie będę przecież szukać innych źródeł tematu niż te z przypisów), to w jednej kwestii mam wątpliwości. Mianowicie, w rozdziale o psach autor stwierdza kategorycznie, że "rytuał polegający na składaniu dzieci wraz z psami w ofierze znamy już z okresów pradziejowych". Przyznam jako plus dla autora, że w spornych sytuacjach z reguły wstawiał słowo "prawdopodobnie" czy też wyjaśniał wątpliwości. Tutaj jednak, jak widzimy, jest to stwierdzenie kategoryczne, bez żadnego "prawdopodobnie". W przypisie do tego zdania autor powołuje się na znalezisko, jakim jest studnia na ateńskiej agorze, w której odnaleziono szczątki "450 noworodków i blisko 150 psów" (cytat skrócony) i pisze, że "odkrycie interpretuje się w sensie działań rytualnych związanych z aktem puryfikacyjnym" (tu powołuje się na jedno jedyne źródło). Co mi się tu nie podoba? Mianowicie, owszem, znaleziono taką studnię, ale to żaden kategoryczny dowód, że był to "rytuał polegający na składaniu dzieci wraz z psami w ofierze". Co więcej, istnieje dużo prostsze wytłumaczenie - autor nie wspomniał bowiem, że niektóre ze znalezionych niemowląt posiadały widoczne defekty, takie jak różnice w długości kończyn, rozszczep podniebienia, zespół żebra szyjnego. Istnieją hipotezy zakładające, że są to po prostu dzieci wykluczone z formalnego pochówku przez wzgląd na niepełnosprawność, co może być argumentem za istnieniem praktyki dzieciobójstwa w Atenach*. Są też oczywiście hipotezy inne, ale to nie ma dużego znaczenia - w każdym razie, na pewno nie można kategorycznie stwierdzić, że był to rytuał składania dzieci w ofierze. W tym wypadku wygląda to niestety jak dopasowywanie źródeł do postawionej sobie tezy (być może jest to błąd wynikający ze zbytniego zawierzenia temu jednemu źródłu, ale jednak taka kategoryczność bardzo razi).
Na szczęście żadnych więcej minusów nie wyłapałam, ale też, jak mówiłam, nie jestem w tym zakresie specjalistką. Dlatego postanawiam nie skreślać autora (oraz wydawnictwa) po tej małej wpadce - zresztą, jak mówiłam, są przypisy, więc jak ktoś ma wątpliwości, to może je zweryfikować. Teraz może się Wam wydawać, że uznam tę książkę za niezbyt dobrą, ale tu Was zaskoczę - to świetna pozycja, mimo niefortunnego powołania się na studnię w Atenach. Przede wszystkim, wszędzie czytam o tym, że "tak mało źródeł, tak mało źródeł, nic o Słowianach nie da się powiedzieć" - i rzeczywiście, może nie jest to poziom znalezisk w innych rejonach świata, ale nie jest aż tak źle! Właściwie, to po lekturze jestem wprost zdumiona, ile odkryto - i to na samym Pomorzu! - cmentarzysk, grodów, naczyń itp. I ile jest źródeł pisanych - ze szkoły wywiodłam przeświadczenie, że o Polsce przedchrześcijańskiej czy wczesnośredniowiecznej pisały możne 3 osoby, a tu jest tego jednak więcej. Straszna szkoda, że nie ma o tym nic na lekcjach historii - a to takie ciekawe!
Na przyszłość miło by też było, gdyby wydawnictwo bardziej przyłożyło się do korekty, bo jest bardzo dużo błędów interpunkcyjnych czy literówek i momentami zaburza to płynność czytania. A szkoda, bo to pozycja naprawdę dobra i ciekawa. I okładka - ładna, przyjemna, ale w tekście nie było nic o tym czymś, co jest na niej przedstawione.
Ale to już uwagi do samego wydawnictwa. Osobiście czuję się zachęcona do dalszych badań na temat słowiańskości - a to chyba ważne, żeby książka pchnęła nas do dalszego rozwoju, a nie do stwierdzenia, że to jednak nie dla nas ;)
* Takie stanowisko np. L. A. Beaumont, "Childhood in Ancient Athens. Iconography and Social History", New York 2012, s. 90.
Wygląda to na publikację w sam raz dla osób zainteresowanych tematyką słowiańską. Ja akurat się nią nie interesuję, więc nie skuszę się na przeczytanie.
OdpowiedzUsuńCo do przedostatniego akapitu - mam wrażenie, że ostatnio większość wydawnictw cierpi na jakiś niedobór korektorów, czy nawet redaktorów, bo coraz więcej książek ma błędy, nie tylko w postaci literówek, ale też błędy logiczne :(
Też to zauważyłam, niestety. Jeśli to jest kilka literówek w całej książce, to się nie czepiam, ale zdarza się, że taki błąd mamy co parę stron, a to już mnie bardzo irytuje...
UsuńMuszę powiedzieć, że mnie słowiańskość i antropologia kulturowa interesują bardzo (jak na biofizyka przystało... :D) i ogromnie mnie zaintrygowałaś. Sprawa kamieni, zaświaty czy święte gaje bardzo mnie ciekawią, więc kto wie, może i wepchnę książkę pana Kajkowskiego na moją listę "must read".
OdpowiedzUsuńCo do literówek i błędów jako takich zgadzam się z Rabe - jak rany co się dzieje z tą jakością redakcji, korekty, a czasem nawet tłumaczeń? Przecież wszyscy rozumiemy jedną-dwie literówki, ale moment, w którym liczba błędów zaburza tempo czytania jest raczej niedopuszczalna, to po prostu strzał we własne kolano...
A widzisz, myślałam, że ta książka nikogo zbytnio nie zainteresuje, bo to literatura naukowa. Miło się zaskoczyłam :)
UsuńMasz rację ze strzałem w kolano. Na swoim przykładzie mogę podać, że kiedy szukałam zapowiedzi książkowych na kwiecień, zobaczyłam jedną, która mnie zaciekawiła opisem i wszystko było dobrze, dopóki nie zobaczyłam, jakie to wydawnictwo. Moją pierwszą myślą było "wykreślam tę książkę, znów będzie masa błędów, po co mi się z tym użerać". Dopiero później się ogarnęłam, że może by tak jednak dać jeszcze jedną szansę i ostatecznie o tej książce napisałam. Niemniej jednak, brak korekty w tym wydawnictwie był na tyle męczący, że chciałam od razu zrobić w tył zwrot.