Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Remigiusza Mroza i z pewnością nie ostatnie. Ostatnimi czasy miałam wrażenie, że gdzie nie spojrzę, tam widzę nazwisko tego autora, a nawet, że jak tak dalej pójdzie, to niedługo wyskoczy mi z lodówki. Postanowiłam sprawdzić, czy te wszystkie zachwyty są zasłużone i złapałam za „Ekspozycję”. I nie żałuję, że to zrobiłam, bo książka okazała się dobra, niemniej jednak część ochów i achów wydaje mi się przesadzona.
W skrócie: zaczęło się od wielkiego: bum!, potem akcja na chwilę zwolniła (kiedy bohaterowie nie mieli jeszcze żadnego tropu, którego mogliby się chwycić), potem zaś nabrała szybkiego tempa.
Zaczyna się bowiem od tego, że ktoś powiesił nagiego starca na krzyżu na Giewoncie. Widok dość makabryczny, ja jednak przewróciłam oczami (serio, nie było lepszego miejsca?) i po prostu zaczęłam czytać dalej. Jak się okazało, nieco dalej akcja zapętla się coraz bardziej, a my w poszukiwaniu rozwiązania oddalamy się od owego krzyża, a wędrujemy w całkiem inne miejsca, okazuje się bowiem, ze sprawa ma zasięg międzynarodowy.
Zagadkę rozwiązuje komisarz Wiktor Forst (którego wkrótce odsuwa się z nieznanych nikomu przyczyn od śledztwa) razem z dziennikarką Olgą Szrebską. Co do Forsta nadal mam dosyć mieszane uczucia, jednak Szrebska zdecydowanie daje się lubić, choć oczywiście też idzie po trupach, aby znaleźć sprawcę.
Z ciekawostek, wydaje mi się, że autor momentami dość potężnie czerpał z „Innego świata” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Nie wiem, czy tylko ja odniosłam takie wrażenie…
Niemniej jednak, myślę, że „Ekspozycję” warto przeczytać (początkowo potrzeba też parę chwil na przyzwyczajenie się do języka, którym napisana jest książka, mamy tam niemal na każdej stronie jakieś przekleństwo – ja dosyć rzadko czytam takie książki i stąd ten szok). Co więcej, powieść wciągnęła mnie na tyle, że już czyham na inne książki autora, no i muszę się dowiedzieć koniecznie, co tam dalej u komisarza Forsta ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz