Wiem, że sporo po czasie, ale cóż... wystarczy jedno słowo - sesja ;) Tak więc oto przed Wami lutowe podsumowanie roku 2018 - a co!
Zacznijmy sobie od cyferek. W minionym roku udało mi się przeczytać 47 książek. Nie jest to co prawda jedna książka tygodniowo, ale mnie ten wynik i tak zadowala, a to chyba najważniejsze. Może spróbuję w tym roku, ale wiadomo, nic na siłę. Grubaski też trzeba czytać, uzbierać 52 książki z samych cienkich to przecież nie żadna sztuka dla mola książkowego :)
Poznałam kilku nowych pisarzy, polskich i zagranicznych, zaczęłam czytać kryminały (a wcześniej wydawało mi się, że to będzie zbyt straszne) - nie mam w nich co prawda jeszcze wielkiego rozeznania, ale to przyjdzie, mam nadzieję, z czasem.
Żeby nie przedłużać - przedstawię Wam teraz 5 książek, które w tamtym roku uzyskały ode mnie ocenę 10/10 - po kliknięciu w tytuł przeniesiecie się do odpowiedniej recenzji :) Kolejność od dołu zdjęcia (brakuje tylko "Chłopców z Placu Broni", bo już od dawna są w bibliotece). Na samym końcu wpisu wybiorę książkę roku!
Za to, w jaki sposób przedstawiono wojnę w powieści dla dzieci i młodzieży - zapada w pamięć, porusza, skłania do naprawdę dużej refleksji... Bardzo wartościowa książka!
Za wspaniałą bohaterkę i jeszcze wspanialszego bohatera <3 Za uświadomienie mi, że niezależnie od czasów, w których żyjemy, ludzie nadal pozostają tacy sami i za motyw tajemniczego zamku. A w dodatku ta niesamowita ironia autorki - już rozumiem, dlaczego wszyscy tak zachwycają się Jane Austen.
To moja ulubiona część Harry'ego Pottera! Po prostu niesamowita magia, klimat, humor, groza, a nawet wątek kryminalny (który z niewiadomych mi przyczyn w filmie został spłaszczony do granic możliwości). I ci bohaterowie - uwielbiam ich!
To najbardziej kontrowersyjna książka, jaką tu przedstawiam, bo nie dość, że temat trudny, to i podczas czytania momentami po prostu wzrasta niesmak - o ile to tak można nazwać, bo nie wiem, czy to słowo jest odpowiednie. Przyznam się też, że w pewnym momencie nawet zaczęłam się zastanawiać, czy nie dałam zbyt wysokiej oceny, więc wzięłam ją jeszcze raz z półki, otworzyłam na losowej stronie i - co tu dużo mówić - styl, w jakim napisana jest ta powieść, znowu mnie zachwycił. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim, to niemal jak strumień świadomości.
A oto moja ulubiona książka - książka, w której odnajduję nie dość, że spokój i wytchnienie, to jeszcze samą siebie. To książka, którą właściwie powinnam nazwać KSIĄŻKĄ ŻYCIA, i to ze stuprocentową pewnością. Co tu więcej mówić, koniecznie zajrzyjcie do recenzji, bo tam wszystko opisałam najlepiej, jak tylko mogłam!
Teraz nadszedł czas na wybór książki roku. Po przeczytaniu moich krótkich opisów pewnie nie będziecie zaskoczeni, że jest to "Pat ze Srebrnego Gaju" - książka życia nie może przegrać przecież z innymi książkami, nawet jeśli one też są 10/10!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz