wtorek, 25 września 2018

J. K. Rowling "Harry Potter i Czara Ognia"

Jeśli myśleliście, że poprzednich części Harry'ego Pottera już nic nie przebije, to się grubo mylicie. To właśnie "Czara Ognia" jest według mnie NAJLEPSZA!!! Mój entuzjazm możecie zauważyć już w tym sformułowaniu oraz użyciu Caps Locka i wielu wykrzykników. Wierzcie lub nie, ale nadal mam ochotę krzyczeć: "To arcydzieło!", tylko odrobinę głośniej.

Już sam początek książki jest zupełnie inny od pozostałych. Mamy tu więcej grozy, nasze tętno przyspiesza, mamy ochotę krzyknąć do bohatera (którym nie jest Harry!), aby czym prędzej zawracał i uciekał, gdzie tylko się da. Dopiero po tych wydarzeniach wracamy do Harry'ego.

W tym roku w Hogwarcie odbędzie się Turniej Trójmagiczny. Do brytyjskiej Szkoły Magii i Czarodziejstwa przybywają delegacje z dwóch zagranicznych: Beauxbatons i Durmstrangu. Z każdej z tych trzech szkół wyłoniony zostaje jeden kandydat, aby zawalczyć o zwycięstwo w turnieju. Ktoś jednak sprawia, że kandydatów zostaje wyłonionych... czterech. I tak, tym czwartym jest Harry... Kto wrzucił jego nazwisko do Czary Ognia, aby zgłosić jego kandydaturę? Co grozi Harry'emu? Kim jest wierny sługa Voldemorta, ukrywający się w Hogwarcie?

Jeśli oglądaliście tylko film, koniecznie sięgnijcie po książkę. Wiele rzeczy zostało zmienionych przez scenarzystę (i kto tam jeszcze maczał w tym palce), robiąc niepotrzebne show. W książce dużo, dużo ważnych wątków wyglądało zupełnie inaczej - i według mnie lepiej. Postaci zostały lepiej zarysowane, było więcej poczucia humoru, obecnego przecież w Harrym zawsze. Nie mogę też odżałować, że w filmie pominięto zupełnie wątek ze Stowarzyszeniem W.E.S.Z.

W czwartej części Harry'ego autorka znalazła idealne proporcje między humorem a grozą. Czytając, bardzo często uśmiechałam się pod nosem, ale też odczuwałam mrok czający się dookoła. Jednak najbardziej niesamowite jest to, że mimo że wiedziałam, do czego to wszystko prowadzi i znałam już zakończenie, nadal gdzieś w głębi serca miałam nadzieję, że może tym razem będzie inaczej. Wiedziałam oczywiście, że to nierealne, lecz... no cóż. Za każdym razem odczuwam ten sam wstrząs. I znów trochę sobie popłakałam.

Ta książka naprawdę wywołuje emocje i myślę, że to jej największa zaleta. Nie zmieniłabym w niej nawet zdania, po prostu wszystko jest w niej doskonałe. Pisząc tę recenzję, znów za nią zatęskniłam. I gwarantuję, że też będziecie do niej tęsknić, kiedy ją skończycie.


Tom IV serii o Harrym Potterze, Wydawnictwo Media Rodzina, 2001
Tytuł oryginału: Harry Potter and the Goblet of Fire
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski



2 komentarze:

  1. Według mnie ta książka była bardzo ciekawa :) Ja też żałuję, że pominięto wiele wątków w filmie. Na razie jest to najlepsza część Harry'ego Pottera, jaką czytałem, a czytałem tylko cztery.

    OdpowiedzUsuń
  2. To w takim razie musisz koniecznie przeczytać wszystkie! :D

    OdpowiedzUsuń

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...